Już mniej niż tydzień, a moja noga znów stanie na polskiej (lodowatej!) ziemi. Dziwne, że nawet przy 10stopniach w nocy udało mi się załatwić sobie jakiegoś wirusa w gardle. Dziwne, że nawet tu jest mi czasem zimno. Postaram się spakować do bagażu trochę ładnej, słonecznej i przede wszystkim wiosennej pogody. Gdyby nie ograniczenia bagażowe ukradłabym w całości tę miłą temperaturę...
Niebawem skończę malować kolejną koszulkę, zacznę następną, więc na dniach można się spodziewać kolejnego, malunkowego znaku życia ode mnie. Tymczasem dziś zostawiam Was z dwoma bazgrołami (jeden to wynik wyłączenia mózgu i ruchów ręką, drugi to rysunek dla mojego współlokatora-saksofonisty) i zdjęciami z Cabo da Roca, czyli końca świata (no dobrze, żeby nie było tak dramatycznie: z końca Europy).
mail: zuziami@gmail.com
piękne zdjęcia, zazdroszczę! ale i cieszę się, że wracasz bo więcej będzie Twoich tworów :D a rysunek bardzo ciekawy :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rysunek :)
OdpowiedzUsuńCudowne widoki, też tak chcę :). W zasadzie piszę w sprawie projektu bluzki z posta "53" z aparatem i SMILE. Chciałabym sobie taką zmalować i pokazać na swoim blogu, chciałabym prosić o twoją zgodę :).
OdpowiedzUsuńjeśli koszulki byłyby tylko na Twój użytek to oczywiście, proszę bardzo :)
UsuńDzięki :)
UsuńPieknie.
OdpowiedzUsuńWróciłam z blogiem. Zapraszam na wisienkaa.blogspot.com
Piękne miejsce :)
OdpowiedzUsuń