czwartek, 22 sierpnia 2013

66

 Przed Wami dwie koszulki z jednym dziecięciem. Było ciężko. Tym bardziej, że zależało mi, by koszulki były do siebie podobne. Nie chcę tu nikogo kokietować, ale przyznam, że nie jestem w 100% zadowolona i pewnie jeszcze bym nad tym posiedziała. Termin jednak gonił.



podczas malowania:


Dziś zajęłam się tymi oto spodenkami:
Póki co są takie, ale zastanawiam się czy nie dorobić im białego, azteckiego wzorku...
BĘDĄ NA SPRZEDAŻ!
więcej info - mail: zuziami@gmail.com


Ciągle na sprzedaż koszulka ze złotym jeleniem!
ZŁOTY JELEŃ NA SPRZEDAŻ! 

rozmiar S
wymiary:
długość całkowita: 68cm
szerokość: 41cm
głębokość dekoltu: ok 20cm

50zł+7zł przesyłka
info mail zuziami@gmail.com




Oraz coś dla lubiących koncerty. Moja ostatnia relacja z System of a Down, która ukazała się na musicis.pl


System of a Down - powrót po latach

Bez wątpienia 13 sierpnia w łódzkiej Atlas Arenie to publiczność, a nie zespół, przejęła stery. Długo wyczekiwany System of a Down po 15 latach zawitał w końcu do Polski. Nikogo nie dziwi fakt, że bilety na koncert wyprzedały się szybko. Jednak czy wszyscy mogą zgodnie przytaknąć, że nie żałują ani jednego grosza z pieniędzy wydanych na występ tego amerykańskiego zespołu?


Cały dzień upłynął pod znakiem czekania. Czekanie na otwarcie bram, wejścia, przeczekiwane monotonnego zespołu supportującego – Hawk Eyes - i wreszcie punktualnie o godzinie 20:45 pierwsza piosenka. Grupa System of a Down przerwała swoją wieloletnią nieobecność utworem Aerials. Publiczność oszalała i nie zwalniała tempa przez kolejne półtorej godziny. Podczas koncertu nie zabrakło największych hitów, takich jak: B.Y.O.B., Chop Suey!, Lonely Day czy Toxicity. Szalone pogo, dzikie młyny i solidne ściany śmierci – to wszystko znalazło się w koncertowym menu. Może być to dziwne, ale uważam, że to muzycy byli dopełnieniem występu, a ich kontakt z publicznością można uznać co najwyżej za przystawkę. Faktem jest, iż SOAD wykonali wszystko bez najmniejszego zająknięcia, jednak zdecydowanie dawali odczuć masowość i wtórność koncertu, który był tylko kolejnym do odhaczenia podczas ich trasy.


Sam zespół pokazał, że ciągle jest w formie. Mogłabym im nawet wybaczyć słaby kontakt z publiką i nazwać koncert spełnieniem moich systemowych marzeń (no dobrze, brakowałoby mi tylko ATWY i Violent Pornography), ale… Przede wszystkim (znowu te nieszczęsne pieniądze) – płacę, więc wymagam. To, co dostałam, nie może być nazwane widowiskiem. Dlaczego? Otóż nie każdy grzeszy wzrostem, a ja nie byłam na Golden Circle, ani tym bardziej na Early Entrance. Niesmak po telebimach, których nie było, pozostał do dziś. Jeśli porządnie podskoczyłam, to udało mi się przez ułamek sekundy coś zobaczyć. Dlatego też niewiele mogę powiedzieć o oprawie scenicznej, zachowaniu muzyków czy oświetleniu sceny. W momencie zakończenia utworu – Sugar– czarę goryczy przelał brak bisów. Cytat z ostatniej piosenki: no lights, no music, just anger! idealnie wpisuje się w moje pokoncertowe odczucia. Dopiero po sprawdzeniu pozostałych setlist z obecnej trasy System of a Down wybaczyłam im brak dodatkowych utworów. Liczba 25 sama w sobie jest duża. Mając w pamięci to, jaką porażką ze strony publiki był koncert z 1998 roku, niewyróżnienie Polski piosenkowym gratisem wręcz mnie nie dziwi.


Parafrazując Zofię Nałkowską: ludzie ludziom zgotowali ten koncert. Na szczęście. Strach pomyśleć, co by było, gdyby fani nie dali z siebie wszystkiego. Dla wielu mógł to być koncert życia. Natomiast ja i tak byłam tam głównie z sentymentu, więc łatwiej jest mi kręcić nosem.



mail: zuziami@gmail.com

3 komentarze:

  1. Koszulka z jeleniem jest cudna... a ja bez kasy :(
    Te swoją drogą też są świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie było telebimów??? To są jeszcze koncerty bez telebimów? Współczuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się zdziwiłam. Do tego jak na złość mam 158cm, więc nic już nie muszę dodawać w tej kwestii. Jeden wielki żal.

      Usuń