środa, 26 września 2012

45

To już tydzień odkąd moja posiniaczona od walizy noga stanęła na portugalskiej ziemi. "Najgorsze" już raczej za mną, pierwsze zajęcia w większości także. Może to dziwne, ale nie lubię poznawać ludzi. Tysiąc razy bardziej wolę błądzić po (z każdym dniem jakby nie patrzeć coraz bardziej oswojonej) Benfice niż do kogoś zagadywać. Po polsku rozmawiam tylko z komputerem, choć i ten ostatnio częściej odzywa się do mnie po portugalsku. Dziwne jest słyszeć portugalskie głosy z ulicy, być otoczonym przez portugalskie napisy, przechodzić przez przejścia portugalskim stylem (czerwone światło?a co to?). Mogłoby być cieplej. 

A tak zupełnie nie marudząc (przecież przed chwilą zjadłam całą tabliczkę czekolady z portugalskiego odpowiednika "Biedronki" ^^), Lizbona jest wspaniała. Jest oszałamiająca (bilety komunikacji miejskiej też nieźle oszałamiają...). Na razie jeszcze nie zobaczyłam jakiejś masy miejsc - w końcu mam na to czas do 9.02. Zdążyłam oczywiście odwiedzić już Stare Miasto, które jest przepiękne. Góry, doliny - dla jednych przekleństwo, dla drugich radość. Ja jestem z tych drugich, bo zazwyczaj zachwycają mnie panoramiczne widoki. Może to dlatego, że ze swoim 158cm mam ograniczone pole widzenia. :D Zderzenie marzeń z rzeczywistością? Dość gładkie, bo raczej wiedziałam czego się tu spodziewać, chociażby z opowiadań czy tego, czego się o Lizbonie przez 2 lata nauczyłam. Jestem oszołomiona, nie wiem o czym pisać, nie wierzę w to, co robię i na dodatek jestem tak daleko od wszystkich. Jestem także człowiekiem paradoksu. Pisałam już, że nie lubię poznawać ludzi? Szkoda, że nie wspomniałam, iż czuję się tu z tym wszystkim samotna na razie. Mam aktualnie 2 facetów w domu, do tego dojdzie jeszcze 2 i weź tu wiedź swobodny żywot erasmusowej kobiety. Nie ma obijania. Muszę w końcu się wysilić i napisać podania o akredytacje... 

Jestem sierotą. Nie jadałam jeszcze pastéis de nata - słynnych, portugalskich "babeczek" ani nie mogę się pochwalić kulinarnymi wyczynami (aktualnie jestem w fazie poszukiwania przyprawy kebabowo-gyrosowej czy bułki tartej, która nie wiedzieć czemu nazywa się tu tartym chlebem). Mój portfel gorąco pozdrawia polskie ceny, za którymi tęskni. Z pamiętnika zjawisk, których jeszcze tu nie spotkałam: rude włosy prócz moich, sekendhendy (:<), portugalski rossmann (dla przykładu. Widziałam dziś tusz z maybelline, ten żółty, co pachnie miodem, za około 40zł!). 

A teraz zostawiam Was ze zdjęciami. One Wam zdecydowanie więcej powiedzą niż moje opisy. :)
Można powiększyć kolaże otwierając je w oddzielnej karcie. :)










Ilością zdjęć mogłabym obdzielić spokojnie tysiąc postów, ale wolałam wstawić wszystko hurtem. :D Niebawem znów napiszę "coś" o Lizbonie. Nie jestem żadnym fotografem, nie mam wypasionych lustrzanek, ale mam nadzieję, że zdjęcia choć trochę Was zaciekawiły. :) 


mail: zuziami@gmail.com

środa, 12 września 2012

44

Post z przewagą zdjęć. Niektórzy pytają czy mogłabym pokazywać powstawanie rzeczy "step by step". Zamieszczam więc dziś pseudo-tutorial zrobiony podczas malowania łapacza na bluzie. Niestety, malowałam o różnych porach dnia, stąd takie a nie inne kolory. ;) ostatnie 2 zdjęcia robione były w świetle dziennym. Bluza nie jest w kolorze wypłowiałej czerni, jest natomiast granatowa. Przed Wami: wariacki aparat i jego zdjęcia.

Zaczęłam od zrobienia szkicu, który następnie pokolorowałam (kredkami akwarelowymi)

   
Kolejnym krokiem było zrobienie szkicu kredą na bluzie. Następnie - wypełnienie konturów białą farbą (służy za podkład, nie ma potrzeby nakładania później podwójnych warstw kolorów itd).

Z piórkami postąpiłam tak samo. Najpierw, podkład z białej farby, a później dodanie koloru.
Tu zdjęcie już skończonej bluzy + wszystkie akcesoria jakich użyłam do jej zrobienia.


Skończona bluza prezentuje się w świetle dziennym w ten sposób:


I czeka na nabywcę. :)

Wymiary (z metki S)
długość całkowita: 62cm
szerokość: 46cm
długość rękawa: 55cm
dziura na szyję: 20cm

Cena: 60zł + 7zł przesyłka
mail: zuziami@gmail.com

Tymczasem ja...idę kombinować jeszcze 2 ostatnie koszulki przed wyjazdem (to już za tydzień :O)


mail: zuziami@gmail.com

niedziela, 9 września 2012

43

Rozkręciłam się z tym dodawaniem notek ostatnio jak dzika :D Mam nadzieję, że nikogo sobą nie zamęczam. Hah. Maluję rzeczy, bo mogę, mam czas i jestem w Polsce. Wczoraj nabazgrałam zwierzaki na bluzie. Wcześniej zrobiłam projekt na kartce. Rysując, poczułam jak bardzo brakuje mi kartki i czarnego "pisadła". Mam ochotę rysować, rysować, rysować. I to takie właśnie zwierzaki, ale póki mam jeszcze trochę ubrań i nie wyjechałam - wykorzystam malowanie do maksimum. :) Spodziewajcie się niebawem bloga zasypanego bazgrołami. To będzie miła zaspa. Nie taka jak ze śniegu (którego za bardzo nie doświadczę tej zimy, co niezwykle mnie cieszy. Przygotujcie się także na zdjęcia termometru pod tytułem: mam tam ciepełko - zazdrośćcie mi). Już jutro będę myślała o tym, że to już w następnym tygodniu będę w Lizbonie. Schudłam 1,5kg.

Najpierw pokazuję Wam projekty wstępne i rozkminę inspiracyjną: nr 1 czy nr 2? Łapacz chyba zrobię na granatowej bluzie... Nie wiem jeszcze.




Bluza na sprzedaż.
Wymiary:
długość: 65cm
szerokość w pachach: 52cm
długość rękawa: 60cm
dziura na szyję 20cm.

Cena: 60zł + 8zł przesyłka
mail: zuziami@gmail.com
SPRZEDANA. :)



Pozostałe rzeczy na sprzedaż.
Jednorożcowa katana (z metki L): 67zł + 9zł przesyłka
Księżyc w pełni (bokserka, S): 50zł + 6zł przesyłka


Wyznania strachliwej studentki.
Boję się, że nie dojdzie do mnie słownik i szkicownik i będę jak bez ręki. Boję się, że nie uda mi się załatwić akredytacji na koncerty. Boję się, że schudnę jeszcze bardziej. Boję się, że zgubię się na lotniskach. Boję się samotności. Boję się, że transport zwłok, zawarty w ubezpieczeniu od nieszczęśliwych wypadków, mi się przyda. Boję się, że Posejdon wyjdzie z oceanu i porwie mnie razem z dorszami. Boję się, że Primark zrujnuje mi portfel i że nie będzie roweru w garażu.
Autentyczna absurdalna autoterapia. Już mi lepiej. Pomogło. Tak naprawdę to już się nie mogę doczekać.



mail: zuziami@gmail.com

piątek, 7 września 2012

42


Jednorożce, jednorożce wszędzie! Nie mogłam im przecież pozostać obojętna... Tym pierwszym, jakże sympatycznym zwierzem namalowanym przeze mnie, był Charlie the Unicorn, który powędrował do mojego chłopaka rok temu z okazji jego urodzin (pozdrowienia <3). Nie przepadam za tą animacją, działa mi na nerwy jak żadna inna ( "Czaaaaarli! lec goł tu kendi małtnnn!" :| ), ale istnieją ludzie mający z gburowatego jednorożca radość (pozdrowienia2), więc czego się dla nich nie robi... :) Trochę farb, trochę czasu (no dobrze...trochę zarwanej nocy, wszak jest się tym studentem) i oto jest. Ma jeszcze z tyłu w rogu tęczowy napis, ale z okazji bloga wprowadzam na niego cenzurę.
Pod numerem drugim: jeansowa katana (ośmielę się stwierdzić, że unisex), trochę zainspirowana koszulką numer 1, trochę przekorna, trochę gardząca gatunkiem ludzkim (bo wszyscy wiemy, że junikorny to gatunek jedyny i właściwy, szkoda, że nieistniejący).

Kurtała jest na sprzedaż, podaję jej specyfikację:
materiał: ciemny (niemalże czarny) jeans
rozpinana, na guziki, z przodu 2 kieszenie na klacie

Wymiary:
szerokość w pachach: 50cm
szerokość dół: 42cm
długość całkowita: 57cm
długość rękawa: 52cm

cena: 67zł + 9zł przesyłka
mail: zuziami@gmail.com






Charlie the Unicorn


No dobra, mój blog nie jest państwem policyjnym, więc tu jest róg koszulki z tyłu.
Przed Wami,
<fanfary>
romantyzm XXI wieku, w wykonaniu młodzieży dekadenckiej. (interpretacje dowolne)


Dziś jestem wyjątkowo hojna i chciałam jeszcze zaprezentować szitową (:D) bluzę, która także jest na sprzedaż.

Wymiary (z metki S)
długość całkowita: 62cm
szerokość: 46cm
długość rękawa: 55cm
dziura na szyję: 20cm

Cena: 55zł + 7zł przesyłka
mail: zuziami@gmail.com
SPRZEDANA. :)



PS: Post sponsorowany przez wyraz "trochę" i nawias (w roli głównej). :)


mail: zuziami@gmail.com

wtorek, 4 września 2012

41

Tym razem, przy okazji koszulki, trochę o marzeniach. Hasło z malunku chyba przybiję pinezkami do ściany. Ostatnio co raz częściej przekonuję się, że marzeniom naprawdę warto pomagać. Oczywiście wiele zależy też od przypadku, okoliczności, ale warto oprócz posiadania marzeń, dążyć do ich spełnienia. O ile życie jest przyjemniejsze, gdy ma się cel. Nawet ten nierealny może w pewnym momencie być o krok. Nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko leniwi ludzie czekający na cuda. Dość filozofii życiowej. W tym momencie mogę się pochwalić, że już niebawem będzie można czytać moje teksty na portalu music.is. Od długiego czasu myślałam nad dziennikarstwem muzycznym jako moim zajęciem w przyszłości. Nie dla mnie siedzenie w biurze, w sztywnych ramach czasowych (jestem z osób łatwo się zanudzających), dlatego też wybrałam specjalizację dziennikarską. A widząc, że jeden z moich ulubionych portali muzycznych robi nabór do redakcji, jakże mogłam się nie zgłosić? :) Oprócz wyjazdu do Lizbony w celu erasmusowym, mam zamiar jeszcze "badać sytuację muzyczną" i obiecuję się tym podzielić. Może ktoś też się zainteresuje? Ja z pewnością będę robiła co w mojej mocy, by przybliżyć to i owo również na łamach mojego bloga. :)
Życie jest zdecydowanie za krótkie. Już to czuję, a mam zaledwie (^^') 21 lat...

Tymczasem ołwersajzowa koszulka z łapaczem snów jest na sprzedaż. :)
Rozmiar uniwersalny, cena 55zł + 6zł przesyłka.  SPRZEDANA. :)



+ mały bonus w postaci szkicu na kartce. :)


Pozdrawiam wszystkich i pamiętajcie. Chase your dream<s>.


mail: zuziami@gmail.com

niedziela, 2 września 2012

40

Zakładam, że to już jedne z ostatnich malowanych przeze mnie rzeczy przed wyjazdem do Portugalii... Ani się człowiek obejrzy, a 5 miesięcy oczekiwania zamienia się w zaledwie 17dni. :) Oczywiście, że odczuwam lekki (ho-ho-ho) stres, ale jednocześnie nie mogę już wysiedzieć w miejscu na myśl o pięknym, portugalskim słońcu czy oceanie. Tyle miejsc, rzeczy i dań (! <3) czeka żebym je odkryła. :) Czy tego chcecie, czy nie, zawieszę więc na ten czas swoją ubraniową działalność (no raczej nikt nie zapłaci 23zł za przesyłkę), trochę odpocznę od tego całego "biznesu" i z pewnością wrócę z nowymi pomysłami. Mam też nadzieję, że dzięki temu uda mi się wrócić do kartki i cienkopisu, z którymi dawno już nie współpracowałam i przyznam, że mi do nich tęskno. Po całym stosie koszulek i butów zwyczajnie nie mam już ochoty na bazgranie po kartce, więc w końcu będę miała okazję. Wyjeżdżam 19.09 i od tego czasu do 9.02 spodziewajcie się tu mnóstwa zdjęć i wzdychania do Lizbony (bazgroły niewykluczone rzecz jasna). Oby taka odsłona "mnie", nie zniechęciła Was do przeglądania bloga :D (swoją drogą dziękuję za aż 255 obserwujących!)

Tymczasem zdjęcia rzeczy tych nowych i tych trochę starszych.












Koszulka z księżycem z poprzedniego posta ciągle na sprzedaż ;)


Byłabym zapomniała. W tym miejscu publicznie wyznaję swoją miłość do zespołu Foals.



mail: zuziami@gmail.com