piątek, 29 lipca 2011

06

Właściwie to nigdy nie byłam dobra w nadawaniu tytułów czemukolwiek. Są męczące. Dlaczego? Bo jak zabiorę się za wymyślanie tytułu to zajmuje mi to z pół dnia, bo żaden nie jest tym czego mi potrzeba i ostatecznie staje na jakiejś najbardziej oczywistej rzeczy typu "ja i mój pies" albo kompletnie bezsensownej typu "filozoficzne rozkminy na temat wątroby" < w sumie to jest bardzo dobry temat do rozkmin!>. Dlatego tłumaczę się w tym miejscu sama przed sobą z tego, że numeruję po prostu swoje posty. Może to komuś przeszkadza? :) Jeśli tak to ma w tym miejscu odpowiedź. 

Między wyjazdami do Trójmiasta i na Woodstock napiszę o wspomnianym już festiwalu w Węgorzewie, który odbył się na początku lipca. Pojechałam tam z moim mężczyzną (jakże zabawnie to brzmi)...zupełnie przypadkiem! Co prawda byliśmy tam już 2 razy (za każdym razem wygrywałam karnet) i w tym roku też chcieliśmy, ale nie udało się wygrać, poza tym postawiliśmy na Jarocin, który jak już wspominałam, nie wyszedł. Oczywiście jak to w życiu bywa, wygraliśmy podwójny karnet na 2dni przed rozpoczęciem. Szybka decyzja, zadłużenie po pachy i wsiadamy w pociąg o 6:14.

Dość sceptycznie podeszliśmy do tegorocznej edycji, z powodu pola namiotowego. W stare miejsce (będące w środku miasteczka i na dodatek przy Biedronie!) zainwestowało miasto, zrobił się wypasiony park, a festiwalowicze przeniesieni na PŁATNE pole namiotowe...Mało tego, do dużej sceny głównej szło się około pół godziny. Nie muszę więc wspominać o nocnych powrotach i "gdy nic nie widzę naciskam w komórce co popadnie". Droga do pola witała nas tak:


Myślę, że maksymalnie to 10km/h dało się tamtędy jechać. Ale wracając do rzeczy. Miasto wyszło na przeciw: podstawiało busy za złotówkę, które dowoziły spragnionych jednego i słusznego festiwalowego trunku do jego źródła. Jeśli ktoś kto to czyta i była tam choć raz wie, że "Seven Festival" vel. "Eko Union of rock" vel. parę innych nazw zwany jest "Amarena Festival" :D Niestety chyba coś za coś i nie było w tym roku "rock zupek", które były za darmo i moim zdaniem przepyszne <3 szczególnie grochowa!




Pole namiotowe było dość blisko jeziora, więc często tam bywaliśmy ze znajomymi i nieznajomymi, przyjechaliśmy samotnie, a wyjechaliśmy w osób chyba z 12 :D Nie ma co ukrywać - nie jest to jakiś popularny festiwal i poznając ludzi raz, spokojnie spotyka się ich każdego dnia, a nawet każdego roku. I to jest właśnie sympatyczne. Z koleżką i jego goglami, które brały udział w konkursie na najbardziej niepotrzebny przedmiot na polu namiotowym :D



Jako, że notka jest już rozrośnięta, a nie wiem czy ktoś dotrwa do końca, jeśli napisałabym drugie tyle, to urywam w tym miejscu. W następnej notce opowiem trochę o koncertach, bo teraz to tak trochę od strony ogólniejszej. :)

Nie rozumiem, czemu zawsze mam aż tyle do powiedzenia, gdy już zacznę mówić. Cieszę się, bo sprzedałam tenisówki i spodenki z poprzedniej notki :) z ceny spodenek byłam bardzo niezadowolona, ale pozostawię to bez komentarza. Zrobiłam ostatnio na zamówienie praktycznie identyczne spodenki, tylko większe:



jestem także w trakcie malowania sobie legginsów, ale nie wiem kiedy je skończę, bo sporo malowania mi wszyscy zafundowali :) Aktualnie kończę kosmiczną bokserkę! Na koniec posta pokażę jeden z moich starych bohomazków, który wczoraj odgrzebałam. Jest z 25.03.2008, czyli równo na pół roku przed sparowaniem się z moim obecnym chłopakiem :) Dość melancholijnie mi wtedy było, dodatkowo styl rysunku mi się trochę zmienił od tego czasu, ale kosmos jest! 


na tablecie, do tejże piosenki zespołu Yellowcard:


słówko, słóweczko: o vinho do Porto (czyt. u wińju du Portu) <3 chyba nie muszę tłumaczyć, jest to rodzaj wina z Porto (tanio dostępne w Biedronce, słodkie i dość mocne jak na wina)

5 komentarzy:

  1. mi też zawsze sprawia problem wymyślanie tytułu :<
    podoba mi się strasznie Twoja tunika :)
    A Jarocin to moje małe marzenie, którego nawet nie wiem czemu nie umiem spełnić ;o


    zapraszam http://szaroscgwiazd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. a dziękuję, to sukienka, tylko tak tu chyba wyszła :)
    KURCZE! gdyby mi Subwaysów nie odwołali to bym pojechała... :< no nic, mam nadzieję, że w następnym roku Jarocin będzie się zapowiadał tak samo dobrze jak w tym roku i rok temu (i na obu razach mnie nie było! fail...)

    spokojnie takie marzenie da się zrealizować, tylko się zawziąć trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. spodenki cudne :)
    xx

    www.sasanja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nooo ja mam nadzieję, że na Woodstock nie będzie zbyt parszywej pogody, bo nie mam nic przeciwdeszczowego :DD

    OdpowiedzUsuń
  5. spodenki zarąbiste <3
    a co do Sevena to ja jestem na nim co roku bo mam do Węgorzewa 2km :D i zawsze ten festiwal miło wspominam :> zapraszamy w tym roku! :D

    OdpowiedzUsuń